Historia Pawła

Utworzone przez Przemek Chruścicki | 21 sierpnia 2023

Cześć jestem Paweł, mam niecałe 15 lat. Jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej. Za niedługo będę pisał egzaminy ósmoklasisty. Najbardziej obawiam się języka polskiego, ponieważ jestem słaby z tego przedmiotu. W przyszłości chcę zostać informatykiem. Moim hobby jest tworzenie grafiki, edytowanie filmów i granie w gry komputerowe.

Kiedy byłem mały, moja mama mało się mną interesowała. Jeszcze wcześniej, gdy byłem w jej brzuchu, piła alkohol, dlatego teraz jestem chory na FAS. Miałem tatę, który pracował za granicą. Dość często nas odwiedzał. Gdy miałem 4 lata, mój tata zginął w wypadku samochodowym, kiedy jechał z kolegami do pracy. Ja, jako dziecko nie wiedziałem co się stało. Później, gdy już robiłem się starszy, dowiedziałem się dlaczego ojciec nas nie odwiedza. Chodziłem do przedszkola tuż obok naszego bloku. W przedszkolu miałem wielu kolegów. Zakumplowałem się z jednym, który mieszkał kilka mieszkań dalej. Chodziłem do niego, by się pobawić. U siebie w domu też się bawiłem, ale sam. Zawsze po powrocie z przedszkola, zasiadałem na komputer i grałem. Kiedy byłem głodny, jadłem groszek z puszki, parówki lub kanapki z czymś co było w lodówce, bo mama nie gotowała obiadu, ani nie robiła mi jedzenia.

Mama zapraszała swoich kolegów i robili imprezę z alkoholem. Po imprezie moja mama była pijana. Często zostawiała mnie samego w domu. Wychodziła gdzieś i bardzo późno wracała. Bałem się zostawać sam w mieszkaniu. Mam też dużo starszego ode mnie brata, Aleksa. W dzieciństwie mało z nim rozmawiałem. Czasem brat zapraszał do siebie swoją dziewczynę, ale rzadko kiedy kolegów. Nie zawsze był w domu, ponieważ często nocował u kogoś innego. Mam ciocię i kuzynkę, Nikolę, do których często chodziliśmy z mamą w odwiedziny. Ciocia zawsze, gdy byłem u niej, uczyła mnie grać w szachy. Mam też czterech wujków. Często ich odwiedzałem, a oni mnie. Pamiętam jak mamie przydarzył się wypadek, ponieważ wcześniej wypiła trochę alkoholu i wtedy zamieszkałem u babci. Tam było świetnie. Bawiłem się z moim kuzynem, Igorem, który jest chory na Zespół Downa, ale jest bardzo wesołym chłopcem. Wujek mieszkający obok babci, próbował nauczyć mnie jeździć  na rowerze, ale się nie udało.

Pewnego razu ja z mamą pojechaliśmy do cioci i kuzynki. Po chwili przyszli jacyś państwo. To byli moi rodzice zastępczy. Odnaleźli mnie. Wzięli mnie i pokazali swój dom, ich dzieci, ogród i pokoje. Gdy zobaczyłem pokój mojego przyszywanego brata, zaskoczyło mnie to, ile on miał zabawek i jaki duży pokój. Ja nie miałem w swoim domu, aż tyle zabawek. Brat ma na imię Mirek i jest 4 lata młodszy ode mnie. Zwiedzając pokoje zerknąłem do pokoju przyszywanej siostry. Można było powiedzieć, że wyglądał jak z bajki. Miała tam swoje królestwo. Siostra ma na imię Zuzia i jest ode mnie starsza o kilka miesięcy. Chodzimy do tej samej szkoły i klasy.  Cała rodzina jest niesamowita. Przyjęli mnie jak przyjaciela. Rodzice wzięli mnie do siebie jak syna. Przez jakiś czas mówiłem do rodziców – „ciocia” i „wujek”. Po kilku miesiącach pierwszy raz powiedziałem do „cioci” – MAMA, a do „wujka” – TATA.

Jeździliśmy na wycieczki z ich babcią i kuzynem Mirka i Zuzi. Zabierali mnie wszędzie: nad morze, w góry, itd. Co 3 miesiące spotykam się ze swoją mamą i bliskimi – jeśli chcą. Spędzamy czas z moją rodziną bardzo miło. Dość często ich krzywdziłem: kłamiąc, robiąc co chce i łamiąc zasady. Mówiłem nie raz, że chcę się wyprowadzić. Ciągle mi pomagają, gdy mam problem. Rozmawiam z nimi.

Jeździliśmy na turnusy, które mi bardzo pomogły. Rodzice mi wytłumaczyli, na czym polega choroba FAS (ang. fetal alcohol syndrome, czyli Alkoholowy Zespół Płodowy). Jest to choroba niewyleczalna. Z tym się zostaje do końca życia. Rodzice, terapeuci, psycholodzy i nauczyciele mówią, że jestem bardzo zdolnym dzieckiem i uczniem. Moi rodzice wysyłają mnie kolonie z Fundacji Wielkie Serce dla Dzieci. Na tych koloniach nie da się nudzić. Są one fantastyczne. W tej rodzinie nauczyłem się wiele i nadal się uczę. Nowy tata nauczył mnie jazdy na rowerze.

 W każdej rodzinie są obowiązki, które wykonujemy je. Pamiętam jak tu przyszedłem był kot. To był pierwszy obowiązek jaki miałem – wyczyścić kocią kuwetę. Od prawie dwóch lat mamy psa. To już jest kolejny obowiązek, np.: wyjść z nim na spacer, dać mu wodę czy jeść. Moim obowiązkiem jest też posprzątanie stołu, wiatrołapu, wyniesienie koszy i opróżnianie zmywarki. Ma to każdy z rodzeństwa rozłożone w tygodniu. Ja za to wszystko im dziękuję.

Dlatego myślę, że bycie w rodzinie zastępczej jest super. Każda rodzina ma swoje wartości na przykład ta. To ważne, żeby pomagać innym.